Ah.. you're here. Good.
Wiec.. chesz uslyszec o imprezie 'mangabalanga' ? Dobrze. Opowiem ci o niej...
Wszystko zaczelo sie pewnego slonecznego piatku. Zaraz po opuszczeniu transportera opancerzonego z archaicznymi emblematami PKP, udalem sie sie przez riuny dawnego miasta Tczew do Vaulta 666, prywatnej siedziby Commandera Rhotaxa. Po wypiciu obowiazkowej puszki piwa udalismy sie w kierunku New Gdansk Republic. Odwiedzilismy paru znajmkow (pozdr. Raf:) by po meczacych dyskusjach dotrzec do prowincji NGR, ktorej nazwa brzmiala Sterczyn.. chyba - tabliczka informujaca byla w wiekszej czesci nieczytelna. Tam bedac zatrzymalismy sie u imc Chewiego i oddalismy sie kolejnym dysputom i naradom.
Dnia nastepnego cala ekipa ruszyla pod umowione miejsce - Vault Kaprala Mangusa. Ziemia obiecana. Nie bylo latwo.. radiskorpiony i pigraty byly czasem zbyt smiale.. lecz ostatecznie dotarlismy na miejsce przed innymi. Zdazylismy sie juz uraczyc kilkoma piwkami gdy docierac zaczeli 'spoznialscy'. Efektowne (i efektywne) wejscie OKey i Mroka przykulo chyba najwieksza uwage. Wkrotce pojawila sie reszta - Krzychoo, trefl..( ja pamietam inna kolejnosc,ale to pewnie ta kwestia wzglednosci czasu - przyp. Rho.) Lekko wstawiony High Command rozpoczal czesc rozrywkowa spotkania, zadajac rozne questy zebranym. Test wiedzy, picie piwa duszkiem .. to bylo najpierw. Niedlugo pozniej dotarli ostatni goscie - Wazka i Rafarz. Wkrotce przylaczyli sie do pijatyki by nadrobic straty wobec reszty zgromadzenia.
Wiara podzielila sie na 3 obozy. 1wszy zajmowal sie obsluga sprzetu video i ogladal 'historyczne dokumenty', 2gi dyskutowal zazarcie w kuchni, 3ci okupowal komutery. Ja sam krecilem sie glownie miedzy dwoma pierwszymi zgromadzeniami, glownie za spraw**kszszszszszszsz.............szsz......szzs szs.szz.sz....szzs**no nie ogladalem. Przynzam szczerze ze milo bylo choc na chwile zawiesic oko na smuklej sylwetce Interceptora.
Lud zmeczony przeciagajacymi sie dysputami poczal przysypiac. Stwierdz**kszszsz... sz..sz..szzs...** wiec musielismy szukac sobie innego miejsca. Takowe znalazlo sie w komnatach samego Mangusa, ktoremu niezmiernie jestem przy okazji wdzieczny, i **ksszssSZSZSZZSZ...ZSZSZZSSSSSS......zS.**
Syndrom dnia poprzedniego dawal sie we znaki. Wszedzie doookola lezaly 'zwloki' Braci i Siostr. Odswiezylem sie nieco i poszedlem zlustrowac kuchnie. Znalazlo sie sporo calkiem przydatnych artykulow spozywczych. Niedobitki wspoltowarzyszy zaczely sie wkrotce zbierac i niebawem zostalo nas bardzo niewielu. Odprowadzilem Wazke do transportera, przy okazji robiac sobie notke w pamieci, brzmiaca 'koniecznie musze tu zajrzec niebawem'.
Dzionek zakonczyl sie znowusz na prowincjanch NGR. Chewie przenocowal mnie w swym schronie, dnia nastepnego zas wyruszylismy do mych rodzinnych stron....
Lecz to jest opowiesc na inny dzien.
Commander DarkMiagi