2001.12.08 - OPERACJA "RHOGUE SPEAR"
Piwo.... podkład piwo ... ogolona słonina.... vutka... podkład - tak wyglada relacja Krzycha. W skrocie tak to wygladalo, ale!... zacznijmy od poczatku.
Ekipa Gdanska: Mrok i Chew: zainstalowalismy sie na nocke u Ryjka. Przy okazji przestraszylismy na serio pewna pare, w ktora wycelowalismy nasze ARMS'y :) Przypadkiem! Ryj mial otwierac drzwi, a nie jakies Losie! :) Sleep time: 1h. Txt of night: "Jaka jest najwieksza zaleta bycia facetem? Nie musisz zasypiac obok owlosionego tylka!"
Ranek, 5:00. Pobudka. Kawa. 5:45. PANIKA! 6:00 - dworzec. Trefl dolaczyl w ostatniej chwili, w BOBowych nastrojach wsiedlismy w transport to Czczewa...
Tczew, Dworzec kolejowy, byly peron numer 5. 07:00.
muzyka z The Good, The Bad and The Ugly. dwie uzbrojone grupy maszerują na spotkanie (-TO JAKAŚ KOBIETA Z PSEM! -TO SOKISCI!)
07:05 po seri uscisków i powitalnych okrzyków Cmdr. Rhotax.bełkocze mowe powitalną. Sgt. Mrok musi go ciagle naprowadzac na to co ma moowic. Cpl. Chewie zostaje Sgt. Chewie i wzboggaca sie o upackaną farbą koszulkę(udając,ze sie z tego cieszy), Mrok czyta swoja odezwe o awansach, PFC Trefl zostaje Cpl. Trefl. Cala ta chaotyczna ceremonia przebiega przy dzwiekach FED NET MARCH z Treflowego BOOMBOXA. W chwili gdy zabrzmial BEER SONG, Nesfor zostal oficjalnie przyjety do B.O.B, wypijajac przepisowo pelna puszke duszkiem :)
W ciagu pierwszych 4 minut marszu druzyna wypila... tzn. napotkala przeszkode wodna o wilgotnosci 100% (nie bylo to piwo, mimo ze piwo ma tez wilgotnosc 100%, ale piwo NIE JEST przeszkoda! - PFC Krzychoo). Przeszkoda wydobywala sie z kanalu sciekowego, do ktorego spenetrowania wyznaczony zostal PFC Rieekan. Ubezpieczali go Sgt. Chewie (ktory zaliczyl questa znajdujac dwupak piwa), oraz reszta braci.
Kolejnym encounterem na naszej trasie byla opuszczona fabryka (dzemu porzeczkowego company - Raiders Jam). Cmdr. Rhotax poprowadzil glowne natarcie od frontu, podczas gdy oddzial sgt. Mroka dostal sie od tylca i penetrowal pietro... Akcja zakonczyla sie zdobyciem obiektu bez strat wlasnych. Pogratulowac wyszkolenia, ducha bojowego i woli walki!
Wkrotce cala ekipa osiagnela punkt zwrotny trasy, kierujac sie bezposrednio w strone fortu Camp Rhokitki - glownej bazy bractwa. Po drodze przy dzwiekach "Trigger Happy" wywiazala sie mala strzelanina, podczas ktorej pijany cmdr. Rhotax postrzelil w galke (oczną.. prawie!) PFC Rieekana. PFC Rieekan ostatnim wysilkiem woli nie pozwolil wyplynac galce na zewmatrz. Men, that was close! Odechcialo nam sie strzelania z ostrej amunicji na cale pol godziny! Pogody ducha dodal "Imperial March Rage Mix" z boomboxa i druzyna raznie ruszyla naprzod.
Fort byl swiadkiem wpierdalania sloniny na surowo (slonina miala wlosy - zeby sie lepiej chleba trzymala. Ale nie trzeba sie bylo tym martwic, wlosy zostawaly miedzy zebami!), rakietowo wspomaganych skokow (Sgt. Mrok osiagnal szczyt bramy - BOBa Fett rocket jump!), wzerania cebuli jak jablek i PATRZENIA na flaszke wodki (w koncu jestesmy braderhud of BIR, co nie?!).
Po zjedzeniu i wypiciu przyszla pora na pozowane faszystowskie fotki z udzialem duzej ilosci broni, browa, czarnych skor i bojowek (FRAG TIME!).
Po konkursie strzeleckim Pvt. Nesfor opuscil druzyne w celu nie wiem kuzwa czego (co to praca nie moze kurwa poczekac?!). Reszta braci przy dzwiekach "Johny Cums Marchin' Home" przedefiladowala (kurwa jakie dlugie slowo - PFC Krzychoo) przez wies wzbudzajac powszechna wesolosc i przerazenie.
Po czym zaczal sie koszmar... podklad podklad podklad podklad podklad POCIAG podklad podklad podklad podklad... i tak przez ok. 8 kilometrow. Uczcijmy to linijka ciszy.
(klimat: muzyka z "Platoon - Homeworld" (Agnus Dei), w umyslach wszystkich "SIERZANCIE, GDZIE SA SMIGLOWCE EWAKUACYJNE?!...")
Las w okolicach Wacmierka. At last! Przerwa na picie, lanie i rozbojnickie zasadzki. Przypadkowa (?) dezercja Ryja i Krzycha zakonczyla sie DRILLOWANIEM przez Sgt. Chewiego. Pompkins rulezz :>
Nastepny waypoint - droga nr. 22 na Czarlin. Zimno jak sam skurwysyn, piwo zamarza w puszkach!
Kryzys. Bracia nie odzywaja sie do siebie. Psy, wilki... chujoza jakich malo. Teskne spojrzenia wlepione w horyzont... nowhere to run, nowhere to hide! "When I smell asphalt I think of two things - Maurine and TROUBLE".
CZARLIN! Dworzec kolejowy. Bracia z radoscia przyjmuja rozkaz Cmdr. Rhotaxa - przerwa na popas! Pierwszy prawdziwy przystanek po forcie!
Slonina znika jak ksiazki, ktore sie czyta w falloucie, nastroje sie luzuja, wodka zaczyna parowac i piwo znika. Mija nas pociag osobowy. MY TEZ SIE Z WAS SMIEJEMY CHUJE! :D Sgt. Mrok odtancza TOA - Taniec Odpadu Atomowego, sprowadzajac na braci nowe sily i wole dreptania po podkladach.Ruszamy! Przed nami juz ostatni odcinek trasy!
Tory tory tory (TORA TORA TORA?!)... podklady i pociagi... (czy my sie powtarzamy?) and finally, after EIGHT godzin of MARSZ - TCZEW!!!!! WWWWHHHOOOOAAA!!!!!! Reprezentacyjny przemarsz przez CENTRUM obrzezy miasta z boomboxem mode ON and kickin' on FULL poweR! I znow tory, gigantyczna, stara, zardzewiala bocznica kolejowa.
Najbardziej falloutowe klimaty z calego marszu. Seria zdjatek na ktorych jestesmy boscy. Wszystkie panny na nas leca (wszystkie dwie!). Txt panien (na widok Chewiego): "Eee... on nie jest prawdziwy!" ;DDD
Ryjek sie zmaszczyl i wpadl pod tory. Whatever.
Apogeum sesji zdjeciowej - KLIN! Zdjecie plakatowe, jestesmy boscy, wszystkie panny na nas leca (wszystkie dwie!) ;DDD Wish Miagi&Mangus where here!
... I na tym wlasciwie zakonczyla sie oficjalna - falloutowa czesc rajdu. O czekaniu na pociag do Gdanska (opozniony o 9 dni), uroczystym awansie Mangusa, przemarszu starowka Gdanska i pochleju w akademiku dowiecie sie w nastepnym odcinku...
BY CMDR. RHOTAX, SGT. MROK, PFC KRZYCHOO.
Briefing i mapa rajdu tutaj