Date: 21.08.2109
Mission : Zakonki –zrobić porządek
Godzina 6 rano. Spotykam się z PFC Caleni na porcie centralnym w Tricity, tym czasem Ekipa Froty powoli szykuje się do wyjazdu w składzie : Stg. Mrok, Stg.Trefl, cpr. Nes Naknish oraz Puma.
Cel podróży: Breslau wielkie świeto Zakonu Świetego Płomienia .
Razem z Caleni wyruszylismy zepelinem z tricity do Warshawy by spotkać się tam z dr Harkiem i wspólnie wyruszyć dalej na Breslau. Podróż była bardzo spokojna…mimo to Caleni jako dobrze wyszkolony żołnierz ,spała z otwartymi oczami. Ja tymczasem podziwiałem widok pustkowi z powietrza… Do celu dotarliśmy jakieś 4h za wcześnie dr Harq miał tajne spotkanie w korporacji tak więc musieliśmy chwilę poczekać rozłożyliśmy się pod murami jakiejś starej jednostki lotniczej dawno zniszczonej i nie działającej… nawiązaliśmy kontakt z naszym przyjacielem i razem transportowcem code name : Shtukas ruszyliśmy na Breslau.
W samym Breslau mieliśmy do odebrania PFC Radriela, który miał czekać przy centralnej stacji dokującej…mieliśmy problemy z dotarciem na miejsce, bo system naprowadzania szwankował. Zatrzymaliśmy się więc przy jakimś bazarze z piwem i zapytaliśmy okolicznych mieszkańców „ enshuligung ty breslauska świnia wu ist zi banhof” natychmiast wskazali nam trasę…po odebraniu Radriela dotarliśmy na obrzędy zakonne, które odbywały się w jakimś małym miasteczku niedaleko Breslau…
Tego dnia imprezowaliśmy prawie do białego rana. Niestety nie wszyscy … PFC Caleni zaatakował jakiś wirus, który osłabił jej stawy kolanowe. Ale od czego są bracia! Pomagaliśmy jej dostać się tam gdzie trzeba i po co trzeba. Niestety wirus okazał się tak paskudnie złośliwy że wyłączył ją ze wszelkich akcji. Na szczęście robiła całą dokumentację wyjazdu…
Następnego dnia okazało się, że po miasteczku panoszy się grupa Pakos del Lokos albo jakoś tak lokalna mafia narkotykowa, chciała przejąć kopalnie i produkcję narkotyku, który był wytwarzany przez górników. Co jakiś czas było słychać zamieszki w mieście miedzy tymi dwoma grupami…
Jako BoB nie bardzo interesowały nas te sprawy dopóki nie okazało się, że w pobliżu miasteczka prawdopodobnie jest gdzieś skrzynia z dużą atomową bombą…to zainteresowało nas natychmiast!
Zwerbowaliśmy się jako łowcy mutantów by muc wychodzić poza miasto uzbrojeni i poszukać cennego ładunku… Niestety okazało się, że Pakos del Lokos równiesz tego szukają…
Znaleźliśmy część tajnych planów i map gdzie mogą być rozmieszczone wszelkie elementy do bazy lecz nie mogliśmy znaleźć samej skrzyni…
Siedziba pakosów mieściła się niedaleko nas. Doszły nas słuchy, że znaleźli skrzynię z bombą i dopiero co przeszmuglowali ją do miasta… Chwyciliśmy za broń białą i ruszyliśmy na nich. Zaatakowaliśmy ich siedzibę z dwóch stron. Wpadliśmy na pełnej kurwie, rozjebaliśmy wszystkich w drobny mak! Przejęliśmy baze… potrzebowaliśmy jeszcze sporo sprzętu do otworzenia skrzyni, schematów do uzbrojenia i jeszcze jakiś tam pierdół …
Tak rozpoczęła się wojna między Pakosami a BoB, ich dowodca Prezes i nasz przedstawiciel stg Trefl zaczęli pertraktacje tym czasem, cpl Kaftan zaczął dogadywać się z górnikami obiecując im ochronę przed Pakosami. Nie wiem co obiecał Treflu Pakosom ale chyba chciał wybić resztę członków Łowców Mutantów by tylko BoB został i można było by szmuglować wszystko przez bramy miasta.
Tym czasem ja się dogadałem z gornikami ze daja na dragi za free ktoymi moglismy chandlowac no i pomagały w leczeni wrazie ran czy postrzałów…
Część Łowców Mutantów zatrzymało na strażnicy szeryfa, który był dogadany z Pakosami… Sytuacja zaczęła się gmatwać w czasie kiedy odbijali szeryfa wpadłem z częścią BoB i Łowcami i okaleczyliśmy Pakosów … Prezes zaczął się buntować, że chce rozmawiać z Treflem, że był z nim dogadany…
Podczas całego zamieszania zostałem ranny korzystając z tej okazji poszedłem do baru na piwo co się działo w tym czasie w naszym obozie? Do końca nie wiem ale podobno Pakosi próbowali odbić babę jako zemstę za atak na ich przywódcę na szczęście trafili na mega obronę: połaczone siły Mroka i Harka samo zło ;)…
W barze dogadałem się z Prezesem w sposób następujący:
- Prezes z najbliższą rodziną Pakosów przechodzi na naszą stronę reszta pod odstrzał w zamian za to śmierć stg. Trefla który nie potrafił dotrzymać słowa wygnegocjowanego
- Górnicy dalej mają nasza ochronę i dają nam towaru ile chcemy, my go sprzedajemy Pakosom za śmieszną stawkę, a oni posyłają to dalej w świat z mega przebitką.
- Dowódca Łowców Mutantów tez miał iść do odstrzału oraz szeryf mimo, że był skorumpowany.
W tym momencie BoB pod przywodctwem cpl. Kaftana przejęłoby władzę w mieście i po części handel dragami oraz mielibyśmy wszystkie brakujące części do bomby od Pakosow oraz górników. Wszyscy byliby zadowoleni ….
Niestety wszystkie ważne dokumenty posiadał przy sobie Trefl i Mrok którzy po mojej rozmowie z Prezesem zostali zaatakownia i obrabowani w barze. Ciężko ranni, bez schematów, planów i dokumentów spijali dalej piwo w barze. Tymczasem nam nie pozostało nic innego, niż czekać do dnia następnego i bronić skrzyni… Kiedy byliśmy już gotowi do wymiany i obalania rządów miasteczka nie mogliśmy znaleźć Prezesa, który prawdopodobnie został porwany przez Zakon.
Który potajemnie mieszał wszelkie intrygi …
Koło południa Zakon wyszedł na pielgrzymkę pod ochrona Łowców… Dziwne było to, że byli w bardzo małym składzie wraz z Harkiem i Pumą dogoniliśmy pielgrzymkę. Nasi stali spokojnie natomiast na nasz widok, uzbrojeni zakonnicy schowali się przed nami… Pozdrowiłem ich hasłem „niech św. płomień święci nad waszymi duszami” Uśmiechnięci od razu wyszli z ukrycia poniewasz nie mieli się, czego bać wobec człowieka wiary. Niestety pomylili się, a po krótkiej i szybkiej rozmowie okazało się, że jeden z zakonników odłączył od pielgrzymki. Spojrzałem na Mroka i Pumę, skinąłem głowa, a oni pięknie i synchronicznie ostrzelali Zakonników jak i naszych Łowców, którzy nie wiedzieli co się dzieje i zaatakowali nas… Znaleźliśmy ostatniego Zakonnika, który miał przy sobie ostatnią potrzebną cześć. To była szybka walka, przejęliśmy co trzeba i wróciliśmy do bazy.
Otworzyliśmy skrzynie z bombą, uzbroiliśmy ją i widząc jak wielki burdel w miasteczku się porobił i wiedząc, że nie możemy ufać nikomu, zebraliśmy ludność miasteczka na placu poprosiliśmy o promienny uśmiech i zdetonowaliśmy bombę :D
Cpl. KAFTAN